A gdyby serial „Dr Quinn” był na faktach?

Bohaterka miałaby na imię Elizabeth, na nazwisko po tacie Blackwell. W domu nazywano by ją Little Shy. I choć prawie trzydzieści szkół medycznych odrzuciło jej aplikację (wyłącznie ze względu na płeć), ona i tak została pierwszą w historii USA kobietą-lekarką z dyplomem.

Zdjęcie: Joyce McCown


Końcówka lat 60. XIX wieku, Colorado Springs. Jeśli boli cię ząb, to prawdopodobnie idziesz do kowala. Możesz też odwiedzić długowłosego barmana, który zaleje ci ból whiskey za lekkimi drzwiami saloonu.

W tym świecie kurzu i biegaczy pustyni, na łaciatym koniu telepie się Jane Seymour, czyli serialowa, waleczna doktor Quinn, dr Mike (tzn. Michaela, jednak żeńskie imię zdyskwalifikowałoby ją już na starcie starań o posadę lekarki w ówczesnej rzeczywistości). O ile pamięć z lat 90. mnie nie myli, pół sezonu zajęło jej przekonanie sąsiadów, że kobieta również może leczyć. Nie ziołami, czarami i dobrym słowem, ale wiedzą, lekami, a nawet skalpelem.

(Dr. Quinn, Medicine Woman, serial TV 1993-1999)

To oczywiście wymyślony na potrzeby produkcji telewizyjnej scenariusz i wierzę, że nie tylko ja go pamiętam. Ale tu niespodzianka – taka historia mogłaby wydarzyć się naprawdę.

Bohaterka miałaby na imię Elizabeth, na nazwisko po tacie Blackwell. W domu nazywano by ją Little Shy. Amerykanką stałaby się dopiero po kilku odcinkach swojego życia. Najpierw urodziłaby się w Anglii, 3 lutego 1821 roku. I choć trudno mi ustalić, czy twórcy serialu Doktor Quinn faktycznie inspirowali się pierwszą dyplomowaną, anglosaską lekarką, prawdą jest, że mniej więcej w podobnym do przedstawionego w fabule czasie Elizabeth Blackwell przetarła szlak dla wszystkich kobiet, chcących kiedykolwiek podjąć studia medyczne.

Czym skorupka za młodu

Elizabeth, jako czwarta z rodzeństwa, dorastała pod czujnym okiem wyjątkowo liberalnych – jak na drugą połowę XIX wieku – rodziców. Ich nietypowe podejście do dzieci przejawiało się choćby w niechęci do stosowania wobec nich przemocy fizycznej. Para wierzyła również, że każde dziecko powinno mieć możliwości nieograniczonego rozwoju swoich talentów i poszerzania wiedzy. Dlatego też cała dziewiątka uczyła się prywatnie, we własnym domu. Tym sposobem Elizabeth otrzymała wykształcenie, jakiego mógłby jej pozazdrościć niejeden chłopak, nawet współcześnie.

Ojciec dziewczyny, Samuel, był stosunkowo bogatym, brytyjskim producentem cukru. Jednak gdy Elizabeth miała 11 lat, pożar zniszczył rodzinną firmę Blackwellów. Nowe życie jawiło im się wyłącznie w Ameryce – krainie szans dla każdego. To właśnie o nich myślała Little Shy, trzymając za rękę młodszą siostrę Emily, podczas rejsu rozległym oceanem. Płynęły do nowego, lepszego świata.

Nowy świat nierównych szans

– Niewolnicy zasługują na wolność. Jak można prowadzić biznes oparty na ludzkim nieszczęściu? – pytał w najlepszej wierze Samuel Blackwell, u progu wymarzonego amerykańskiego snu. Nie potrafił wykorzystywać darmowej siły roboczej przy produkcji cukru, choć innym przedsiębiorcom ten proceder najwyraźniej nie przeszkadzał.

Jako aktywny reformator abolicjonista, zaszczepił w dzieciach silną chęć dążenia do sprawiedliwości. Elizabeth już w dzieciństwie, krótko po przyjeździe do Stanów, zdecydowała się na swój pierwszy protest – bojkot konsumencki wymierzony w handel niewolnikami. Postanowiła zrezygnować z używania cukru. Jako nastolatka często brała też udział w manifestacjach i angażowała się w przeróżne akcje na rzecz lokalnej społeczności swojego nowego świata. Na dłużej miało nim zostać Cincinnati w Ohio, gdzie Samuel planował zająć się uprawą buraków cukrowych – alternatywy dla wykorzystywania niewolników w jego branży. Zanim jednak zdołał rozkręcić biznes, zmarł – zostawiając wdowę z 9 dzieci i niespłaconymi od czasów pożaru długami.

To, co niemożliwe

Szesnastoletnia Elizabeth po śmierci ojca musiała pomóc utrzymać rodzinę, priorytetem więc stała się dla niej praca. Wraz z matką i rodzeństwem otworzyła małą szkołę dla młodych kobiet i czarnoskórych dzieci. Nie była to łatwa droga – Cincinnati wrzało od proniewolniczych i konserwatywnych nastrojów. Atmosfera ta stopowała zapał do wszelkiej dodatkowej działalności dziewczyny.

O tym, co tak naprawdę chce robić w życiu, zdecydowała, gdy miała 24 lata. To właśnie wtedy umierająca przyjaciółka wyznała jej, że najgorszym etapem choroby była opieka szorstkiego, nieczułego lekarza-mężczyzny.

– Jesteś młoda i silna, powinnaś zostać lekarką. – zachęcała.

– To niemożliwe – odpowiedziała asekuracyjnie Elizabeth. Wiedziała, że żyje w czasach, w których szanse zawodowe kobiet ograniczały się do prac gospodyń, nauczycielek i co najwyżej pielęgniarek. Ale od tego momentu wspomnienie słów przyjaciółki towarzyszyło jej nieustannie.

Dużo później, w swojej opublikowanej na przełomie wieku książce o zawodzie lekarza, pisała: „Nienawidziłam wszystkiego co związane z ciałem, nie znosiłam ilustracji z książek medycznych”. Do jej ulubionych przedmiotów należała historia, najchętniej zgłębianą dziedziną pozostawała metafizyka. Odrzucała ją sama myśl o fizycznej strukturze organizmu. I gdyby miłość do anatomii oceniana była przy aplikacji na studia medyczne, Elizabeth prawdopodobnie nigdy nie przekroczyłaby progu żadnej uczelni wyższej. Empatia jednak okazała się ważniejsza.

Gdy zamykają ci drzwi…

Dziewczyna postanowiła spróbować. Przyjaciele rodziny już na starcie odradzali jej ten szalony pomysł. Prawie wszystkie szkoły medyczne odrzuciły jej aplikację. Od profesorów słyszała, że na zajęcia dostanie się jedynie wtedy, gdy przebierze się za mężczyznę. Inni odsyłali ją do Paryża. „Ani podróż do Europy, ani przebieranki za chłopaka mnie nie interesowały, nawet przez sekundę tego nie rozważałam”, pisała. „Dla mnie ta decyzja była moralną krucjatą w imię sprawiedliwości i zdrowego rozsądku. Nie zamierzałam się tam dostawać po ciemku i tylnym wejściem, ale otwarcie, na oczach wszystkich, z całym pakietem konsekwencji”.

Każda z większych uczelni zamykała przed nią drzwi. Przyjęcia odmówiło jej 29 placówek. Poszerzyła więc pole poszukiwań o mniejsze instytucje, tak zwane „wiejskie szkoły” z północy. Ostatecznie w atmosferze żartu przyjęto ją do genewskiej Szkoły Medycznej (obecnie Hobart Collage). Decyzję tę pozostawiono w rękach ubawionych niecodzienną aplikacją studentów. Zagłosowali na tak, licząc na dobrą zabawę kosztem dziewczyny. W niedługim czasie przekonali się jednak, iż Elizabeth może być taką samą, a nawet i lepszą studentką od nich.

Mimo że z biegiem czasu koledzy z uczelnianych ław zaakceptowali ją całkowicie, w rodzinnym mieście Elizabeth uznana została za… nieprzyzwoitą. Nikt z sąsiadów nie chciał z nią rozmawiać. Jedynie za zamkniętymi drzwiami uczelni czuła się dobrze, choć wątpiło w to wielu wykładowców. Dr James Webster zasugerował, by nie pojawiała się na jego wykładach, bowiem prezentowane treści mogą być zbyt wulgarne dla „delikatnego kobiecego umysłu”. Elizabeth jednak wytrwała do końca. W 1849 roku, jako pierwsza Amerykanka, ukończyła studia medyczne – z odnotowanym w papierach wyróżnieniem.

„Czułam większą determinację, aby zostać lekarką, niż można by przypuszczać. To dodatkowo stwarzało bariery i mur nie do przebicia dla kogoś, kto wpadłyby na pomysł, by zaciągać mnie przed ołtarz. Dlatego musiałam mieć w życiu coś, co wypełni tę próżnię i pozbawi mnie smutków” – pisała w pamiętniku.

Cel życia

Z dyplomem lekarki wyruszyła do Paryża, by uczyć się dalej w szpitalu położniczym. Wbrew wcześniejszej niechęci do ludzkiego ciała, rozważała nawet specjalizację chirurgiczną. Uniemożliwiła jej to infekcja, przez którą w Europie straciła wzrok w jednym oku. Gdy po dwóch latach wróciła do Stanów, miała już wiele pomysłów na dalszą drogę zawodową. Z chęci realizacji i z prozaicznej potrzeby zarobienia jakichkolwiek pieniędzy, otworzyła szkołę medyczną dla kobiet. Założyła także aptekę, w której kobiety w końcu mogły kupować potrzebne im na co dzień lekarstwa.

Główny cel Elizabeth był jednak inny – szpital dla dzieci i kobiet. O tak przełomowym kroku marzyła od dawna. Plan udało się zrealizować w 1857 roku. W Nowym Jorku powstała pierwsza na świecie przychodnia prowadzona przez kobiety lekarki, m.in. Emily Blackwell, młodszą siostrę Elizabeth, oraz równie cenioną dr Marię Zakrzewską. Placówka działa do dziś jako New York Downtown Hospital.

Informacje o aktywności lekarek zza oceanu rozchodziły się po całym świecie. Do Elizabeth docierały listy z prośbami, by wróciła do Anglii zrobić dla europejskich kobiet to samo, co uczyniła już dla Amerykanek. Zgodziła się. Przez kolejne 40 lat czynnie działała w Anglii na rzecz praw kobiet, otwierając podobne do amerykańskiej placówki.

Szpital dla kobiet w Londynie

Ze sprzeciwem do końca

Tak jak zapowiadała od lat młodości, nigdy nie wyszła za mąż. Samodzielnie adoptowała córkę, irlandzką sierotę Kitty Barry. Intencje Elizabeth oceniane są różnie. Prócz chęci pomocy dziecku i poczucia obowiązku, można dopatrzeć się w nich także wygody. Kitty w życiu lekarki prawdopodobnie pełniła funkcję swego rodzaju pomocy domowej.

Po przejściu na emeryturę Elizabeth skupiła się głównie na pracy reformatorskiej. Pod koniec XIX wieku zwróciła się ku chrześcijańskim ideom reform moralnych, czystości seksualnej i planowania rodziny. Jednocześnie do końca życia wspierała idee walki o prawa kobiet czy zachowanie etyki lekarskiej. Głośno sprzeciwiała się także praktykowanym ówcześnie wiwisekcjom.

Zmarła 31 maja w 1910 roku, gdy miała 89 lat.

Od 1949 roku American Medical Women’s Association przyznaje medal imienia Elizabeth Blackwell – za wybitne osiągnięcia kobiet w praktyce medycznej.