Anoreksja, mój bunt

Jak wkurzyć matkę, ojca? Jak zaznaczyć swoją odrębność? Nie będę jadła. To przecież wzbudza ogromne napięcie w rodzinie.

Rozmowa z dr Anną Kobierecką-Dziamską z Katedry Psychologii Klinicznej UKW


„Bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową. Będziesz się głodziła i robiła wszystko, co w twojej mocy, aby wyglądać coraz szczuplej. Nie będziesz jadła bez poczucia winy…” – to tylko fragment dekalogu pro ana, ruchu otwarcie promującego anoreksję…
Tak, przerażające zasady, prawie jak z sekty. Taki dekalog pojawia się gdzieniegdzie w sieci, np. na forach internetowych tzw. motylków, czyli dziewczyn promujących anorektyczny styl życia. To dość hermetyczne środowisko, ale nie skupia jedynie anorektyczek. Niektóre nastolatki trafiają tam, bo na przykład są zaniepokojone swoim zmieniającym się ciałem. Innych fascynuje sama grupa, chcą być jej częścią.

Aspirują do anoreksji?
Można tak powiedzieć. Moim zdaniem to bardzo niebezpieczne miejsca dla dziewczyn, które mają niską samoocenę i są w kryzysie wieku dorastania.

Na tych stronach otrzymuje się maksimum źle rozumianego wsparcia, a jest to jeden z czynników, który może wpłynąć na rozwój pełnoobjawowej anoreksji.

Niektóre z tych portali są zamykane, ale zaraz potem pojawiają się kolejne, bo w zasadzie nie ma przeciwko temu żadnych uregulowań prawnych.

Na czym polega to „wsparcie” motylków?
Dziewczyny wymieniają się sposobami na to, jak schudnąć, jak nie przytyć, jak kontrolować wagę – przy czym są to bardzo restrykcyjne zalecenia. Już sam dekalog wiele wyjaśnia: „bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową”. Znaleźć tam można również wskazówki, co zrobić, by rodzice nie zauważyli chudnięcia, a później, jak oszukiwać terapeutów czy lekarzy. Nie będę jednak podawać nawet przykładów, bo zawsze może być to jakoś rodzaj podpowiedzi dla potencjalnie chorej osoby.

Przejdźmy zatem do innego hasła przewijającego się na stronach pro ana: „Nigdy nie będziesz zbyt chuda”.
To rodzaj kultu. Te dziewczyny mają swoje ikony, motywują się wynajdując „thinspiracje” (określenie powstałe z połączenia „inspiracji” i angielskiego słowa „thin” – chudy; przyp. red.) – czyli np. zdjęcia bardzo szczupłych idolek lub wręcz przeciwnie – otyłych osób jako przestrogi.

Znasz osobiście kogoś z tego środowiska?
Żadna z moich pacjentek nie powiedziała mi nigdy wprost, że korzysta ze stron pro ana, choć mogło tak być. Natomiast robiłam kiedyś ze studentami badania ilościowe wśród użytkowniczek takiego forum.

Udało Wam się namówić je do współpracy?
Tak, choć nie było to łatwe. Motylki przeważnie pilnują swojego miejsca, nie chcą, by było ono portalem wiedzy dla rodziców czy innych postronnych osób. Niekiedy nawet administratorki dokładnie weryfikują nowe użytkowniczki. Napisaliśmy więc do nich wprost – że chcemy przeprowadzić badania ankietowe. Zapewniliśmy im anonimowość i się zgodziły.

Co konkretnie badaliście?
Sprawdzaliśmy, jakie mają relacje z rodzicami i jaki styl przywiązania prezentują. Ankiety ukazały, że te dziewczyny pod wieloma względami są do siebie podobne, mają złożone trudności z bliskością w relacjach z innymi ludźmi. Pochodzą też ze szczególnych środowisk, w których stawia się wysokie wymagania, ogranicza autonomię i nadmiernie chroni.

To są ich subiektywne, wyolbrzymione oceny, czy faktycznie tak jest?
Te oceny potwierdzają się w obserwacjach i studiach indywidualnych przypadków. Powiedzmy sobie szczerze:

Młode kobiety z zaburzeniami odżywiania pochodzą zazwyczaj z rodzin, które nie funkcjonują w sposób prawidłowy. Choroba jest między innymi tego wyrazem.

Inne badania, które prowadziłam do 2015 roku, też ujawniły, że relacje z rodzicami mają wpływ na negatywny obraz własnego ciała u dorosłych już córek.

Od razu na myśl przychodzą surowi i wymagający rodzice…
Tak, ma to szczególne znaczenie, jeśli chodzi o kontakt z matką – taką, która jest nadmiernie wymagająca, chłodna emocjonalnie i krytyczna w różnych sprawach, niekoniecznie tych związanych z wyglądem.

A co z ojcem?
Wpływa na to ojciec, który jest nieobecny – dosłownie lub emocjonalnie, ale też ten niekonsekwentny, czyli zmienny, nastrojowy, nieprzewidywalny. Badając środowiska dziewczyn chorujących na anoreksję zwraca się również uwagę na inny model – ich rodzice są często bardziej skupieni na córce niż na tym, co dzieje się między nimi. Mówiąc prościej – są przede wszystkim rodzicami, a nie parą. Z tym wiąże się z kolei przesadna troskliwość, nadopiekuńczość.

Z zewnątrz może to wyglądać jak taki sielski obrazek rodziny, w której niczego nie brakuje?
Tak, te rodziny są przykładne – zawsze razem, blisko siebie. I brzmi to dobrze, jednak tak naprawdę wewnątrz jest zbyt dużo tej bliskości.

Dochodzi do zatarcia granic między poszczególnymi osobami, wszyscy wszystko o sobie wiedzą, ingerują w każdą sferę.

W okresie dorastania dla dziewczyny taka sytuacja jest nie do przejścia.

Spotkałam się kiedyś z tezą, że właśnie w takich rodzinach, gdzie są wyjątkowo bliskie relacje między matką a córką, nastolatka może nie mieć miejsca na bunt – w tym również na bunt przeciwko matce. Przenosi go więc na siebie.
Zdecydowanie tak. I anoreksja jest niestety bardzo skuteczną metodą buntu oraz narzędziem kontrolowania nie tylko siebie, ale i innych. Jak wkurzyć matkę, ojca? Jak zaznaczyć swoją odrębność? Nie będę jadła. To przecież wzbudza ogromne napięcie w rodzinie.

Ale anoreksja chyba nie zaczyna się od motywacji „przestaję jeść, bo nienawidzę rodziców”?
Nie, zwykle pojawia się jakiś inny czynnik spustowy, bezpośredni powód – na przykład odrzucenie przez chłopca, zawód miłosny, czyjś niemiły komentarz na temat ciała. W wieku dorastania tych potencjalnych impulsów jest mnóstwo.

Jeśli dziewczynka ma już obniżoną samoocenę i zderzy się z czymś takim, to może zacząć szukać sposobu na uporanie się z tym nieprzyjemnym stanem. Jednym z nich okazuje się przejęcie pełnej kontroli nad swoim ciałem. Daje jej to satysfakcję i poczucie wyższości. Gdy jednak później analizujemy sytuację takiej osoby, to spostrzegamy, że tak naprawdę od początku była to dla niej jedyna przestrzeń, by się zbuntować.

Dotyczy to dziewczynek, które do tej pory zawsze były posłuszne, praktycznie w ogóle nie sprzeciwiały się rodzicom. W zasadzie z pozoru nadal takie są…

Dlatego rodzice długo żyją w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Aż pewnego dnia córka mdleje na korytarzu w szkole.
Często jest tak, że dopiero poważne problemy ze zdrowiem fizycznym, których objawem jest choćby właśnie omdlenie, otwierają rodzinie oczy. Dziewczyny potrafią bardzo dużo zainwestować w to, by nikt nie odkrył, co się z nimi dzieje. Noszą ubrania ukrywające zmiany sylwetki, interesują się kuchnią, zaczynają gotować dla rodziców. Zabierają i ukrywają też znaczące ilości jedzenia, żeby nikomu nie przyszło do głowy, że coś jest nie tak.

Gdy rodzice zauważą już, że córka przestała jeść, to powinni od razu zgłosić się na terapię? Anorektyczki chcą w ogóle w tym uczestniczyć?
Wszystko zależy od tego, na jakim etapie choroby dziewczyna trafia do specjalisty. Jeśli mamy do czynienia z bardzo wyniszczoną, wygłodzoną osobą, to w pierwszej kolejności trzeba podreperować jej zdrowie fizyczne. Najczęściej kieruje się ją wtedy do szpitala.

Dobrze jest zacząć od tego, by w ogóle zaakceptowała, że jest chora. Do mojego gabinetu nastolatki nierzadko trafiają na siłę, rodzice zmuszają je do wizyty. Dlatego zwykle od razu słyszę od pacjentki, że nawet jeśli wcześniej próbowała się odchudzać, to już tego nie robi, nie stosuje żadnych diet, żadnych intensywnych treningów, nie bierze suplementów na utratę wagi ani się nie przeczyszcza. Padają różne zapewnienia, byle tylko nie zostać u mnie dłużej.

Ze strachu?
Raczej z przekonania, że psycholog absolutnie nie jest jej potrzebny.

Anoreksja dotyczy również dziewcząt z dużą potrzebą perfekcjonizmu. Styl życia, jaki narzuca ta choroba, pasuje do idealnej wizji siebie, poprawia samoocenę.

Dzięki temu nastolatki zaczynają łatwiej nawiązywać kontakty z innymi, bo w końcu czują się atrakcyjne, akceptowane przez rówieśników. Dlaczego więc miałyby potrzebować czyjejś pomocy?

Jednak poza utratą wagi, dużo innych rzeczy zmienia się w ciele…
…wypadają włosy, skóra staje się szara, ziemista. Na ciele pojawia się charakterystyczny meszek, by chronić przed utratą ciepła. Oczywiście wyniszczeniu ulegają też organy wewnętrzne i do tego dochodzi cała lista schorzeń, typu arytmia, osteoporoza…

No właśnie, więc z pewnością przychodzi też taki moment, gdy już nawet rówieśnicy zaczynają to komentować…
Osoba cierpiąca na anoreksję wbrew wszystkiemu będzie wypierać prawdę. Poziom zaprzeczania w tej chorobie jest niewyobrażalnie wysoki. Działa to też na zasadzie takiego błędnego koła – przez moment dziewczyna czuje euforię w reakcji na osiągnięte sukcesy, czyli zrzucone kilogramy. Słyszy pochwały i komplementy. Potem jednak, jak wspomniałaś, pojawiają się uwagi odnośnie do przesadnej chudości.

W efekcie nastolatka odwraca się też od rówieśników, bo nie chce już tego więcej słyszeć. Ma poczucie, że nikt jej nie rozumie. Coraz częściej zostaje w domu i paradoksalnie wzmacnia się w chorobie. Dlatego leczenie anoreksji może trwać bardzo długo. To cały proces konfrontowania dziewczyny z tą sytuacją i edukowania jej rodziny.

Cała rodzina chodzi na terapię?
Tak, ale zazwyczaj rozdziela się te wizyty – np. ja pracuję indywidualnie z nastolatką, a inny psycholog równolegle z jej rodzicami. Dziewczynie daje to dodatkową przestrzeń do rozmowy o wszelkich problemach, również tych intymnych, np. związanych z seksualnością. Przy mamie i tacie byłoby to niemożliwe.

Generalnie, w kryzysie dorastania nastolatka powinna móc zaistnieć samodzielnie, jako osoba. Wzmacnianie bliskości z rodziną niekoniecznie jej służy na tym etapie.

Podczas spotkań staramy się też m.in. o to, by czuła, że może w jakiś inny sposób zbuntować się przeciwko rodzicom. Pracujemy wspólnie nawet nad tym, by na sesji wprost wyrażała złość na matkę czy ojca.

Dla wielu nastolatek nie byłby to żaden problem.
Niestety, nastolatki z anoreksją bardzo często nie dają sobie na to zgody. Taka dziewczyna musi się przekonać – po raz pierwszy w życiu – że gdy zezłości się na rodziców, to nie wydarzy się żadna tragedia. Wręcz przeciwnie – może to poprawić relacje w domu.

Co na to rodzice?
Często nie są zadowoleni. Mają poczucie, że psycholog psuje im dziecko. Dla nich to też jest trudne, dlatego trzeba przepracować ten temat w gabinecie. Przyglądamy się przy okazji wzorcom, które doprowadziły do ekspresji objawów anoreksji u córki – tak by w przyszłości ich nie powtarzać.

Gdy byłam nastolatką, to bardzo dużo mówiło się o zaburzeniach odżywiania. Mogłoby się wydawać, że skoro od lat edukujemy społeczeństwo w tym temacie, to zachorowań powinno być mniej.
Niestety, to tak nie działa. Zachorowalność się nie zmniejsza. Może nie jest to powszechny problem, bo dotyczy kilku procent całej populacji, ale nadal są dziewczęta, które cierpią.

Ponadto obecnie obserwuje się też pewną nowość. Dotychczas zaburzenia odżywiania były głównie chorobą nastolatek.

Od jakiegoś czasu jednak ujawnia się coraz więcej przypadków anoreksji i bulimii wśród kobiet około 30. roku życia.

Skąd ta zmiana?
No właśnie, jest to wątek, który należy zbadać. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno w dorosłym życiu czynniki rodzinne mają już zdecydowanie mniejszy wpływ na postrzeganie swojego ciała. Wskazałabym więc bardziej na kulturę, która nadal jest dla kobiet dość wymagająca. Perfekcjonizm to przecież bardzo pożądana cecha.

Poza tym cały czas, pomimo ruchów „body positive”, żyjemy w kulcie szczupłości. W ramach doktoratu przeprowadzałam badanie ilościowe na dużej grupie kobiet między 20. a 30. rokiem życia, m.in. pod kątem tego, jak postrzegają sylwetkę swojego ciała i jaką sylwetkę chciałyby mieć. Prawie 80 proc. ujawniło niezadowolenie ze swojego ciała. Moim zdaniem to bardzo dużo, zważywszy na fakt, że prawie wszystkie badane kobiety miały indeks masy ciała w granicach normy.

dr Anna Kobieracka-Dziamska
adiunkt w Katedrze Psychologii Klinicznej Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego oraz psycholog w Poradni Zdrowia Psychicznego „Stawowa” w Bydgoszczy. Od 2007 roku łączy pracę naukową z pracą kliniczną jako praktyk. Interesuje się problematyką rozwoju i zaburzeń obrazu ciała, psychologią zaburzeń osobowości, psychologią rodziny i psychoterapią.

Tekst publikowany był w miesięczniku
Miasta Kobiet, wyd. Polska Press Grupa